O Katyniu w niemieckich obozach jenieckich
Odkrycie dołów śmierci w Katyniu przez Niemców w 1943 r. odbiło się szerokim echem w niemieckich obozach jenieckich. Żołnierze września poszukiwali na publikowanych spisach nazwisk zaginionych kolegów. Niestety często je znajdowali, o czym świadczy korespondencja przekazana niedawno do zbiorów Muzeum Katyńskiego.
W ostatnich dniach lutego Muzeum Katyńskie odwiedziła Pani Maria Piotrowska – Siewicz z mężem. Do zbiorów muzeum przekazała kopie zdjęć i listów ze zbioru swojego ojca Stanisława Babuchowskiego, jeńca Oflagu II C w Woldenbergu. W listach wspomina on zbrodnię katyńską, zastanawia się nad losami kolegów. Pani Maria Piotrowska przysłała nam również wspomnienie o ojcu, które prezentujemy poniżej. Dziękujemy Pani Marii za wizytę i przekazanie tak cennych pamiątek.Losy żołnierza KOP-u ocalałego przed mordem katyńskim
Leżą przede mną fotografie, pożółkłe kartki i listy pisane ręka Ojca z Oflagu II C w Woldenbergu. Patrzę na twarze oficerów KOP - „Budsław” - przyjaciół Ojca. Stoją dumni, w mundurach wojskowych, szczęśliwi, że mogą służyć Ojczyźnie. Nie wiedzą, że te mundury są znakiem rozpoznawczym dla NKWD, że kogoś może razić w oczy blask orzełka z koroną na guzikach tych mundurów.
Jednym, - jak mojemu Ojcu - los przeznaczył próbę ugięcia karku przed „Hakenkreuz”, innych poraziła „kulą w łeb” - czerwona gwiazda. Tych żywych spod znaku swastyki, jej ciężar przygniatał bardzo długo - do czasu odzyskania „niepodległości”. Czerwona gwiazda - zmiotła jak meteoryt - tysiące istnień; pozostały po nich jedynie drobne pamiątki, ślady z ich życia odkryte w Katyniu, ślady, które miały zostać zapomniane, zasypane piaskiem niepamięci. Ziemia zachowała jednak ślady życia - nie oddała ciał - ale oddała wraz z innymi artefaktami - właśnie te guziki z orzełkami. Oddała tyle, by starczyło na utworzenie miejsc pamięci - jak to muzeum.
Z czasem, losy krzyża i gwiazdy w jakiś dziwny sposób zostały połączone - oficer z oflagu jeńców wojennych w Woldenbergu pisze w liście do rodziny z dnia 25 lipca 1943 roku: „czy do Was dochodzą listy pomordowanych z Katynia. My znaleźliśmy wielu znajomych, między innymi: por Izyda z Budy, Kpt. Trojanowski, Gruszczyński, por. Szydłowski i zdaje się Plis. - To naprawdę straszne, prawie wszyscy którzy pozostali na miejscu”.
Minęło pięć długich lat. Ojciec wrócił z niewoli niemieckiej. Jako nauczyciel historii opowiadał uczniom „tylko swoją historię”. Przez wiele lat jego uczniowie wspominali te „prawdziwe lekcje historii”, które nauczyły ich jasnego spojrzenia na tamte straszne lata.
P.S.
Po zabraniu Ojca do niewoli moja mama, wraz ze mną, uciekła z Budsławia przed wywózką na Sybir. Przeszłyśmy wiele pod opiekuńczą ręką „przyjaciół” - trafiając do rodziny do Lwowa. Rodzina spakowana, z tobołkami i walizkami - czekała właśnie na wywóz na Syberię (umarła tam z wycieńczenia i głodu moja ciocia z dwoma córeczkami). Nam udało się przedostać do Andrychowa, gdzie przeżyliśmy z dziadkami całą okupację. Aż nadszedł dzień, kiedy na tle rozjaśnionego słońcem okna zobaczyłam sylwetkę żołnierza polskiego, ocalonego przez Boga z pożogi wojennej i z okrzykiem: Tatuś! znalazłam się w ramionach najukochańszego Ojca, który do końca życia pozostał wierny hasłu „Bóg, Honor, Ojczyzna”
Maria Piotrowska - Siewicz z d. Babuchowska
Warszawa, luty, 2016 r.